Wszystko co jest tutaj napisane to wyłącznie moja subiektywna wypowiedź, którą udostępniam do oceny innych. Umieszczone są także wypowiedzi hodowców, właścicieli psów rasowych oraz tych co mają psa z pseudo hodowli, tudzież ze schroniska bądź fundacji. Zamieszczone wypowiedzi to wypowiedzi hodowców zrzeszonych w ZKwP! Nie wspieram żadnych innych pseudozwiązków!
Od kilku dni zalewa nas fala niezbyt pochlebnych wypowiedzi na tematów
hodowców zrzeszonych w ZKwP. Wszystko to z powodu wyemitowanego przez
TVN reportażu o likwidacji pseudohodowli (każdy z nas zna tę historię
więc nie będę jej przytaczać).
Dziś wszystkich hodowców (i nie tylko hodowców) bardzo mocno dotknął post oraz film umieszczony na oficjalnej stronie Schroniska w Korabiewicach:
"Sprawa interwencji w hodowli rodziny R. to dobra okazja nad dyskusją nt. adopcji vs. kupowania zwierząt."
Od razu podkreślę, że nigdy nie byłam przeciwko adoptowaniu psów ze schroniska. Jestem jak najbardziej za ale uważam, że we wszystkim powinien być zachowany zdrowy rozsądek oraz umiar narzucanie komuś swoich poglądów nigdy nie było mile widziane i większość z nas nie godzi się na to.
W wypowiedzi jest wiele punktów więc zaczniemy po kolei, od ADOPCJI:
1. Świadomy wybór. Nie oszukujmy się ale w żadnym schronisku, gdzie przebywa ponad setka psów, wolontariusze nie są w stanie każdego zabrać do miasta, samochodu, do rodzin z dziećmi itp. Naprawdę chcemy wmawiać ludziom, że KAŻDY pies został dokładnie sprawdzony pod danym względem? Jeżeli przyjdę do schroniska i powiem, że chcę psa który w towarzystwie zwierząt gospodarskich będzie idealny, to mogę mieć pewność, że takowego otrzymam? Przykro mi ale nigdy w to nie uwierzę. Owszem wiem, bo sama miałam do czynienia z wolontariatem, że psy są sprawdzane, socjalizowane ale nie po każdym względem ponieważ jest to po prostu niemożliwe do wykonania. W schronisku codziennie jest masa innych obowiązków, nie tylko zajmowanie się socjalizacją psów.
2. Pomagasz zmniejszać bezdomność zwierząt- co do tego nie ma wątpliwości ale nie tylko adoptując zmniejszamy bezdomność. Zacznijmy uświadamiać. Siebie, swoje dzieci jak ważna jest sterylizacja/kastracja i dlaczego nie powinniśmy bezmyślnie rozmnażać swoich zwierząt (nie dotyczy to wyłącznie psów). Edukacja na pierwszym miejscu.
3. Czynisz świat lepszym- oczywiście ale żeby uczynić świat lepszym trzeba umieć przyznać się do własnych błędów i nie oczerniać innych.
4. Adoptowany pies kocha bardziej- zapis brzmiący co najmniej absurdalnie! Brak mi słów aby opisać co o tym myślę. Dlatego wkleję wypowiedź pewnej Pani:
"
Co
to w ogóle za brednie? Kundelek kocha mocniej? Mało jaki hodowca kocha
swoje psy? Kundelek jest jedyny w swoim rodzaju i biorąc go nie należy
się do "plebsu" który ma identyczne psy? Bo to przecież jakby na balu 2
kobiety miały tą samą sukienkę... oni psy do trampek porównali! Toć to
cyrk na kółkach! Wspieram bezdomność zwierząt? Ile to psów z rodowodem
jest w schroniskach? Promil?? Nienawidzę ludzi, którzy dzielą psy na
lepsze i gorsze... i niestety robią to na ogół wielbiciele kundelków,
którzy uważają, że rasowe są gorsze a ich właściciele i hodowcy to
najgorsze ścierwo. Znam wiele ludzi, którzy mają/hodują rasowe i nigdy
od nich nie usłyszałam, że rasowe są lepsze od kundelków... takie teksy o
psach lepszych i gorszych słyszę tylko od właścicieli "bezdomniaków"..."
5. Jedyny w swoim rodzaju- jak najbardziej ale tak naprawdę to każdy pies jest inny. Kundel czy rasowy, każdy ma niepowtarzalny charakter i dla właściciela jest on jedynym w swoim rodzaju. I nie zapominajmy o najważniejszym: pies wyhodowany z pasji nie pochodzi z produkcji masowej.
Przyszła kolej na najbardziej szokujący, irytujący i całkowicie mijający się z prawdą akapit dotyczący: KUPNA PSA Z HODOWLI:
1. Kot w worku- do prawdy? Ten punkt umieściłabym zamiennie z punktem 1 z akapitu ADOPCJA. Pamiętam mój pierwszy telefon do hodowcy mojego psa, hodowcy, który doskonale zna swoje psy, kocha je i potrafił mnie uświadomić jakie są psy tej rasy i czego mogę się spodziewać. Doskonale opisał charakter suki po której mam psa. I co? Tayla jest kopią swojej matki! Cudowny charakter, pies idealny do dzieci, spokojny, opanowany z niespożytą energią. Jeśli hodowca jest uczciwy i rzetelny odpowie nam na każde nurtujące nas pytanie, doradzi i pomoże. NIE KAŻDY hodowca jest takim jak tu opisano, bo opisano typowego pseudohodowcę i wrzucono do niego wszystkich, którzy mają hobby/pasję!
2. Wspierasz eksploatację zwierząt- skąd z góry stwierdzenie, że hodowcy nie kochają swoich zwierząt? Hodowla nigdy nie zaczyna się od kupienia 10 suk i robienia miotu co cieczkę. A dlaczego? A no dlatego, że zakup dobrej suki hodowlanej to bardzo duży wydatek, później zrobienie hodowlanki to kolejny wydatek, także niemały. I kiedy w końcu przychodzi czas na ten pierwszy, wyczekany, wymarzony miot i okazuje się, że pieniądze ze sprzedaży szczeniąt nie pokrywają kosztów związanych z wystawami, weterynarzem i samym zakupem danej suki. Ba! A gdzie jeszcze odchowanie tych szczeniąt, przegląd hodowlany i wyrobienie metryk? Sami już powinnyśmy sobie odpowiedzieć na to pytanie.
W hodowli zarejestrowanej w ZKwP suka, szczenięta może mieć wyłącznie raz do roku!
3. Przyczyniasz się do zwiększenia bezdomności zwierząt- osobiście nie wydaje mi się żeby hodowcy się do tego przyczyniali. HODOWCY a nie pseudohodowcy... Jak już wcześniej było wspominane: ile psów rasowych trafia do schroniska? Bardzo niewiele. Takie psy zazwyczaj szybko przejmują fundacje i szukają im jak najlepszego domu. Są oczywiście traktowane na równi z kundelkami, jednak niestety ale one szybciej znajdują dom niż te nierasowe.
4. Powielasz cierpienie- różnie można interpretować ten punkt. Tutaj oczywiście zgodzę się, bo sama jestem mocno przeciwna kopiowaniu ogonów, uszów oraz dziwnych wynaturzeń takich jak np. u owczarków niemieckich. Hodowcy powinni dążyć do tego aby psy cieszyły się jak najlepszym zdrowiem, a nie przyczyniać się do tego aby cierpiały przez ich dziwne upodobania.
Pani z góry wszystkich obwinia i pokazuje całkowity brak szacunku do wielu hodowców oraz nas, którzy kupują psy rasowe. Przykro mi ale w żadnym calu nie czuję się odpowiedzialna za cierpienie tych psów. Nie ja je wyhodowałam, nie ja przyczyniałam się to ich strasznej krzywdy. Zrobił to jeden człowiek a my wszyscy mamy odpowiadać za to? Jakim prawem? I czym sobie zasłużyliśmy na tak oczerniające słowa? Na miejscu tej pani wstyd by mi było publikować film z taką wypowiedzią . Rozumiem, że emocje, że cierpienie zwierząt ale są pewne granice, których przekraczać się nie powinno pod żadnym pozorem, choćby dla ukazania kultury osobistej (jeżeli się ją posiada).
Podsumuje to tak:
,,A zgodnie z twoja teoria ludzie nie powinni mieć dzieci, bo przecież tyle ich jest w domach dziecka na całym świecie..."
Czas spojrzeć na wszystko ze strony osób zajmujących się hodowlą i należących do ZKwP. Wielu z nich jest oburzonych, czasami wręcz pokrzywdzonych, że zostali wrzuceni do wora zacofania, znieczulicy i męczeństwa:
"Ta
pani mogłaby chociaż nie wrzucać hodowców zkwp do jednego worka, bo
jest to co najmniej niestosowne. Widok łamie serce i wyciska łzy, ale to
jest skrajny przypadek hodowli zarejestrowanej w zkwp (taka
przynajmniej mam nadzieje). Tez jestem zbulwersowana jak kazdy z nas,
ale pani z Vivy delikatnie mówiac przesadzila."
"Nie,pani
z vivy mówiła to z rozmysłem i celowo.To własnie Vivie chodzi o kase,a
dobro psów- w tym wypadku to tak przy okazji bo sprawa mocno medialna
wiec trzeba zaprezentowac sie z jak najlepszej strony.Gdyby chodziło o
dobro psów to zastanowiła by się,co
mówi i głownie z jakiej przyczyny psy cierpią- w schronach i w pseudo
sa gównie mieszańce a nawet ten facet w tragicznych warunkach trzymał te
bezpapierowce ,hodowca dba o swoje szczenięta i interwencji wymaga
bardzo mało psów z ZKWP.To prawda i nie w ZKWP tkwi przycyzna.ale jak
napisałam wczesniej im chodzi o kase na biedna psy bo taki fakt,że one
istnieja zapewnia im byt i i ch rodzinaom,jak znikna fundacje takie jak
Viva nie beda miały racji bytu i skończy sie finanswoe eldorado."
"Ciekawa
jestem na jakiej podstawie ta pani tak twierdzi,czyżby maila taki
przypadek ? Wszak nie od dziś wiadomo,że psy schroniskowe to bardzo
trudne psy po przejściach i każdy,kto bierze psa ze schronu musi się z
tym liczyć,że psiak będzie wymagał bardzo
dużego nakładu pracy a często efekt będzie żaden,że ze względu na pewne
cechy charkateru i nawyki nie da się z takim psem żyć i wraca.Bo taki
pies nie kocha,on po prostu nie umie kochac,bo jego tego nie
nauczono,zaś życie nauczyło go bic się o swoj,uciekać,włoczyć sie
....Czy gdyby choć raz się nad tym zastaniwła to pisałaby takie bzdury ?"
"Chodząc
na zajęcia, gdzie uczyliśmy się, jak wystawiać nasze RASOWE psy
zbieraliśmy pieniądze oraz inne dary na wasze schronisko. Właśnie dla
Korabiewic. Ale jak widać, nasza kasa jest fajna, natomiast nasze psy
już nie, a my już w ogóle. Zaczynam się głęboko
zastanawiać, gdzie skierować moją pomoc dla zwierząt, bo coraz częściej
czuję się obrażana przez beneficjentów. A dlaczego? Ja kupiłam moje
rasowe, rodowodowe pieski w dobrej hodowli, z pełną dokumentacją
pochodzenia, zdrowia przodków itp. Zachipowane, wpisane do bazy. Byłam w
ich rodzinnym domu, poznałam całą ludzką i psią rodzinę. I jestem
odpowiedzialną osobą - dbam o zdrowie moich psów (profilaktycznie i gdy
zajdzie potrzeba), wiem, że nigdy w życiu bym ich nie porzuciła, oddała,
zaniedbała. Ale wy porównujecie mnie do chama, który spotyka się w pół
drogi między jedną wiochą, a drugą, żeby w 5 minut dokonać transakcji za
parę stówek psa bez żadnego rodowodu, chipa, z podrabianymi zabiegami
weterynaryjnymi, a następnie, gdy zaczyna chorować albo sprawia problemy
wychowawcze wyrzuca go do lasu, albo wrzuca do schroniska przez płot.
Jesteście zwyczajnie niesprawiedliwi. To nie hodowcy przez duże H
nakręcają ten obrzydliwy biznes skutkujący bezdomnością zwierząt, ale
kretyni, którym żal kastrować psy i sterylizować suki, bezmózgi, którzy
rozmnażają suki, bo "raz musi urodzić", albo dopuszczający psie kundle,
bo musi sobie "ulżyć" i przede wszystkim dranie, których nie stać na psa
rasowego, ale snobizm każe im kupić byle gdzie, byle taniej "joreczka",
"staffika" czy inną modną "rasę". Dlaczego z tym nie walczycie?
Dlaczego nie trąbicie wszędzie, że psa i sukę bez rodowodu,
nieprzeznaczonych do specjalistycznej hodowli w związku kynologicznym
trzeba pozbawić możliwości rozmnażania się? No dlaczego? Oczywiście, że w
ZKwP też są wpadki - członkami sa tylko ludzie. I tym bardziej oburza
to innych członków tej organizacji, że sukinsyn stroi się w piórka ludzi
kochających swoje zwierzaki. Ale im więcej będziecie pluć na takich
ludzi, jak ja, tym mniej będzie chęci z naszej strony do wspierania
was... Bo są jeszcze inni potrzebujący, niekoniecznie miauczący i
szczekający, niekoniecznie na 4 łapach..."
"Skandal!!!!
Taki właściciel hodowli nie jest normalnym człowiekiem. Tylko mam jedno
pytanie do autorki tego filmu - mówi, ze hodowla zarejestrowana w
Związku Kynologicznym. W jakim? Pod słowami tymi kryją się różne
organizacje /stowarzyszenia/. Należy konkretnie
nazwać ta organizacje /stowarzyszenie/. Hodowla zarejestrowana w
jakiejkolwiek organizacji kynologicznej ma swój konkretny adres. Widzę
tu brak konkretnej nazwy. Stwierdzenie tylko "Związek Kynologiczny" nic
konkretnego nie wyjaśnia a może niesłusznie krzywdzić innych hodowców.
Oczywiście ze w każdej organizacji znajdzie się "parszywa owca", którą
należy wyeliminować z tego środowiska. W tej konkretnej sytuacji zarówno
VIVA jak i TVN nie dołożyli należytej staranności w realizacji tego
materiału..
Oczywiscie
ze jest to skandal i nie ma zadnego tlumaczenia gdy chodzi o dobrostan
zwierzat, ale nie wyjasniajac do konca zastalej sytuacji pomaiwia sie o
niegodziwosci Zwiazek Kynologiczny ale jaki????. Najlepiej zrobic temat,
nic nie wyjasniac i osiagnac zamierzony efekt dla VIWY. Ale jaki
efekt???. Czy na tym polega wspolczesne dziennikarstwo???"
"Chodzi
o dobro wszystkich psów !! A nie granie na uczuciach ludzi i sciaganie
kasy działając tendencyjnie i fałszując prawdę.!! Mój wizerunek i
kazdego prawdziwego hodowcy także ucierpiał i stawia to w złym świetle
wszystkie psy z ZKWP a Viva jest cacy !1 A Efekt- coraz więcej zaufania
do pseudo i więcej nieszcześc na świecie.Czy to jest dla dobra psów?"
"A
ja zacytuję za autorką filmu : " CO TO MA K.....A BYĆ?!?" Jakaś
nawiedzona nastolatka kręci film, nie ma pojęcia o prawdziwych
hodowlach, nie odróżnia kundelków w tych klatkach od rasowych psów i
nagminnie powtarza- z hodowli Związku Kynologicznego? Jakaś
infantylna panienka nie zadała sobie trudu, by poznać prawdę i śmie
oczerniać prawdziwych hodowców? CO TO K....A MA BYĆ??? Sama bym
powiesiła za jaja tego pseuducha..."
"niestety
ten materiał stworzył nową rzeszę klientów wszelkiej maści
pseudohodowli utwierdzonych w przekonaniu, że jednak mają rację, a Ci
którzy mieli wątpliwości już ich nie mają - bo od ZKwP nie można kupować
- przecież pokazali w TV, co tam się dzieje!"
"Nie
życze sobie, by jakaś gówniara porównywała mnie do jakiegoś wsiowego
pseuducha bez względu na to czy był zarejestrowany w ZKwP , czy w innej
d...e. Nie życzę sobie, by imieniem mojej hodowli, dla której poświęcam
sporo, wycierało sobie gębę jakieś bractwo dorobkiewiczów na psiej
krzywdzie! I o to jestem oburzona."
Wiele jeszcze takich wypowiedzi mogłabym umieścić ale wybrałam te, które najlepiej obrazują to co czują hodowcy. I pomyśleć, że wypowiedź jednego człowieka wywołała burzę w polskim psim świecie.
Skoro mamy nie kupować psów, bo przyczyniamy się do ich cierpienia to co z psami do pracy? Mamy je brać ze schronisk? Nie znając ich pochodzenia i tego czego się po nich można spodziewać? Często mimo włożonego wysiłku i długich szkoleń okazuje się, że pies nie nadaje się na przewodnika bądź terapeutę i co wtedy?
Autorka filmu powinna odpowiedzieć sobie na pytanie czy gdyby miała dziecko, chore, niedowidzące bądź z inną przypadłością to wzięłaby psa z całkowicie nie znanego źródła czy raczej z hodowli, która od lat zajmuje się z selekcjonowaniem psów do pracy i nie da nam kota w worku?
Pies od wieków towarzyszy człowiekowi nie tylko w życiu codziennym ale i pracy. Wiele ras zostało wyhodowanych z konkretnym zamiarem. Nos psa był i jeszcze długo będzie niezastąpiony, np. w szukaniu ludzi pod śniegiem czy wykrywaniu czerniaka skóry. Czas najwyższy się obudzić i spojrzeć na hodowców trzeźwym okiem a nie przez pryzmat pieniędzy i dręczenia.
Dlaczego w telewizji nie oglądamy szczęśliwych zwierząt, w dobrych i kochających domach? Dlatego, że okrucieństwo wszelakiej maści lepiej się sprzedaje i można dużo więcej na tym zarobić. A gdyby tak ZKwP współpracował z fundacjami i odwrotnie? O ile łatwiej i przyjemniej byłoby. Niestety jest to niemożliwe, bo tam gdzie w grę wchodzi obrót pieniędzmi tam przyjaźni zazwyczaj nie ma.
Było wiele przykrych słów, sprawiających przykrość hodowcom. A co sami hodowcy mówią o sobie i swojej hodowli?
"Hodowla jest dla mnie przyjemnością obcowania z
psami, przyjemnością w poznawaniu fantastycznych ludzi -opiekunów moich
szczeniąt. Hoduję dla własnej i ludzi przyjemności. Hodowla kosztuje
mnie mase wyrzeczeń ( od 10 lat nie byłam na wakacjach, nie pojechałam
tyle razy na święta do rodziny, na ferie, nie wspomnę o wyjściu do kina
czy na Sylwestra). Hodowanie przypłacam własnym zdrowiem, ale warto dla
tych maluchów i dorosłych psów. Przyszłych właścicieli obowiazuje
Casting na własciciela psa, wiedza o rasie o jej potrzebach. Nie każdy
kto zadzwoni dostaje szczenię. Nie ważny jest zasobny portfel ale
zasobne serce. W hodowli muszą być odwiedziny przed zakupem szczenięcia,
długa i wyczerpująca rozmowa. Moje najstarsze szczenięta maja po 6 lat i
z każdym wł. mojego szczenięcia mam kontakt, z wieloma zostaliśmy
przyjaciółmi, odwiedzamy sie i spędzamy ze soba czas u mnie w domu- w
hodowli." -Hodowla
Ebony Empire (FCI) angielski cocker spaniel
"Hodowlą psów pod patronatem ZKwP zajmuję się od 2012
roku. Oczywiście zaczęło się to dość tradycyjnie od pierwszej suczki
kupionej niewinnie, bez planów hodowlanych. Z miłości do psów, która się
ma chyba od dzieciństwa pojawiłem się na wystawie zupełnie jako laik,
bez specjalnego przygotowania bardziej z ciekawości i by pooglądać sobie
psy. Los chciał, że suczka na tej wystawie okazała się najlepszą
dorosłą suką w rasie z tym był związany złoty medal, i to sprawiło że
"załapałem bakcyla" w środowisku kynologicznym spotkałem wielu
pasjonatów, którzy poświęcają swoje, życie dla psów zmieniają jego styl
by w ten sposób dzielić je ze zwierzętami, podobnie było i ze mną.
Później pojawiła się okazja kupienia wspaniałego psa i pojawił się on u
mnie i kolejne wystawy na ile mi czas i życie pozwalało raczej jako
forma relaksu, bez parcia na cokolwiek. Kolejne sukcesy dawały tylko
ogromną satysfakcję. No i wreszcie czas na szczeniaczki, oj dużo km
przejechane do partnera, by moja suczka miała wspaniałe szczenięta.
Oczywiście to wszystko wymaga sporych nakładów finansowych na ile to
było możliwe to poświęcałem się temu. Sam nie wiem dlaczego po prostu.
Nowi właściciele szczeniąt byli selekcjonowani musieli wysłuchać mojego
wykładu o traktowaniu psa i o umowie którą podpisuję z każdym kupującym
psiaka, to go zabezpiecza by nie był traktowany jak przedmiot. Nie
zniósł bym chyba, by szczenięta wyhodowane przeze mnie były źle
traktowane, tym bardziej, że moje dwa psy są członkami rodziny mieszkają w
domu i towarzyszą mi w życiu to nadaje mu więcej sensu. Hodowla to
na pewno nie interes biznesowy, ale forma relaksu, pasji i życia ze
zwierzętami, kiedy ktoś myśli o zarobku hodując psy to zawsze się
wszystko popsuje, bo pewnie w pewnym momencie psów będzie za dużo, a za
tym idzie kiepskie ich traktowanie warunki utrzymania. Hodowla z pasją i
z głową na karku, bez myśli o zysku daje ogromną satysfakcję i pewność,
że zwierzęta żyją godnie i są szczęśliwe, nie daj Boże by ktoś próbował
inaczej traktować szczenię z mojej hodowli, musiał by zmierzyć się ze
mną." Pozdrawiam Paweł Kacprzak-hodowla Kacperski FCI
"Witam, ja a propos wypowiedzi na temat hodowców.
Jestem młodym hodowcą, ale znam troszkę środowisko. Wiem, że wielu ludzi
ma hodowle z miłości do rasy a nie dla tej ogromnej kasy jaka można
zarobić na szczeniakach. Mam miot, dwie siedmiotygodniowe suczki
cavisie, wypieszczone, wychuchane, wzorcowo socjalizowane i czuję się
obrażona tym nagraniem! zbulwersowana! dałam za moje psy bardzo dużo
pieniędzy, ale mam zdrowe, cudowne zwierzaki, które sa miłością całej
rodziny. I nie żałuję ani jednej wydanej złotówki, ani jednego wyjazdu
na wystawę. Wiem, że jest wiele bezdomnych zwierząt, którym należy
pomagać, niemniej wmawianie mi, że jestem WINNA okrucieństwa w
pseudohodowlach jest co najmniej niestosowne. I ja się na to nie
zgadzam!"- Hodowla AGADA CYPRESS FCI
"Podobnie jak inni rozpoczęłam przygodę z hodowlą ze
względu na wielką miłości do rasy i do psów w ogóle. Zależy mi na tym by
rasa się rozwijała a przede wszystkim by była zdrowsza. Tak naprawdę
hodowla to nie jest dopuszczanie ładnego do ładnego w nadziei, że
wyjdzie ładne. To praca polegająca na studiowaniu rodowodów, nowinek i
badań. Składa się tak z sukcesów jak i z porażek.
Ochów szczeniąt jest dla mnie najbardziej stresującym, i jednocześnie
przynoszącym najwięcej zadowolenia, okresem Z jednej strony człowiek
nieustannie się lęka o te maleństwa: przed każdym porannym ważeniem lub
gdy jeden już otworzył oczy a reszta nadal nie otwiera albo kiedy któryś
zachłyśnie się mlekiem. A z drugiej strony czuje się dumę gdy
stawiają pierwsze nieporadne kroczki, gdy pierwszy raz merdają ogonkiem,
gdy z odwagą witają świat na zewnątrz.
Wybierając właścicieli dążę do jak największego zadowolenia tak nowego
właściciela jak i psa. Zależy mi na tym by każdy właściciel wiedział na
co się decyduje wybierając psa tej rasy. Każdy pies na świecie jest
cudowny, zasługuje na miłość i spełnienie… żaden nie zasługuje na to by
zawodzić właściciel tylko tym co dali mu w genach rodzice, dziadkowie i
pradziadkowie." Hodowla Give me a Paw
"Czym jest dla mnie pies i hodowla psów?
Choć nie jest człowiekiem, pies jest dla mnie pełnoprawnym
członkiem mojej rodziny. Zachowuję w pamięci, że pies wcale nie jest szczęśliwy
gdy się go uczłowiecza. Pies ma być psem. AŻ psem. Jest najprawdziwszym
przyjacielem Takim, który jest przy Tobie na dobre i na złe do końca swoich
dni. Pozwala popełniać błędy, wszystko wybacza i zawsze daje kolejną ‘drugą
szansę’. Nie zależnie od tego czy nie było Cię 5 minut, 5 godzin czy 5 dni
będzie tak samo tęsknił i z takim samym entuzjazmem będzie Cię witać. Nie ważne
mały czy duży, tak samo dzielnie będzie Cię bronić i niezależnie od tego jaką
ścieżkę życia obierzesz on wiernie dotrzyma Ci kroku.
Czworonożni przyjaciele, zarówno rasowe jak i kundelki,
towarzyszyły mi od urodzenia. We wszystkich wspomnieniach z dzieciństwa
widnieje jakiś rozmachany ogon. Od kiedy sięgam pamięcią za budzik robi mi
zimny nosek. To one były i wciąż są podparciem przy upadkach i motywacją do
działania. To im powierzam wszystkie swoje sekrety. Rozśmieszają w smutnych
chwilach a w szczęśliwych podwajają radość.
Za to wszystko jestem im dozgonnie wdzięczna i staram się
wszelkimi możliwymi sposobami im za to odwdzięczyć. Od kiedy pamiętam marzyło
mi się prowadzenie hodowli. Początkowo było to mocno dziecinne marzenie po
prostu o posiadaniu kilkunastu psów. A myśl, że w domu byłyby wiecznie
szczeniaki powodowała że buzia sama mi się uśmiechała.
Z biegiem czasu dotarło do mnie jak odpowiedzialne jest to
zajęcie. Wkręciło mnie to jeszcze bardziej po kupnie pierwszej suni rasy Golden
Retriever. Rozpoczęła się moja przygoda z wystawami, genetyką i hodowlą. Już
podczas planowania pierwszego miotu starannie dobierałam reproduktora.
Kierowałam się nie tylko tym co mi się podoba ale skupiałam się także na tym,
żeby poprawił on ‘niedociągnięcia’ mojej Molly. Bo sęk tkwi w tym żeby zdawać
sobie sprawę z tego nie ma psa idealnego. Żeby odpowiednio dobrać skojarzenie
trzeba byś świadom wad swojego psa. Mając to na uwadze wybór już nam się
ogranicza. Kolejna sprawa to kwestie zdrowotne. Dopilnowanie żeby zarówno nasz
pies jak i ten którego wybierzemy miały wykonane badania na choroby genetyczne,
które są przypadłością w hodowanej przez nas rasie. Warto wykonać również
badania, które nie są wymagane przez Związek Kynologiczny. To na co ja również
zwracałam uwagę to rodowód. Ale nie na to ile ma znanych championów w liniach
a na to ile psów z jego rodowodu powtarza się w liniach hodowlanych w naszym
kraju. Mojej selekcji nie przechodzą psy, które bardzo dużo kryją i jak spojrzy
się na ogłoszenia to wszystkie mioty są akurat po owym psie. Zawężamy tym
sposobem pulę genetyczną i ograniczamy później możliwość niespokrewnionymi ze
sobą psami. Lądujemy przez to robiąc inbredy na kiepskie i mocno eksploatowane
psy. Nie zależnie czy chodzi tu o to jak dobieram psa do krycia swoich suk czy
o suki zgłaszające się do krycia moim psem. Nie tylko właściciele hodowli czy
samych suk hodowlanych powinni mieć oczy szeroko otwarte ale i właściciele
reproduktorów powinni nauczyć się mówić ‘nie’. Jeśli dzwoni do mnie ktoś w sprawie
krycia moim psem a wybrał go ze złych pobudek albo jeśli widzę że mój pies i
owa suka mają podobne wady i nie poprawią w sobie niczego a jedynie mogą je u
dzieciaków pogłębić to po prostu odmawiam. Dla mnie hodowla nie jest sposobem
na łatwy zarobek i jeśli już planuję krycie to nie myślę jak zrobić to
najmniejszym kosztem. Miot planuję po to żeby rasę poprawić i żeby dać komuś
radość z posiadania przyjaciela przez najbliższe kilkanaście lat. Dokładam
wszelkich starań żeby przyszli właściciele mieli jak najmniej zmartwień wychowawczych,
socjalizacyjnych jak i zdrowotnych. Moim celem jest przekazywanie światu tej
radości którą ja odnajduje w posiadaniu psów.
W odchowanie szczeniąt wkładam cały swój czas i całe swoje
serce. W momencie gdy trafiają do nowych domów uczucia są wymieszane. Z jednej
strony czuję dumę że udało mi się maluchy odpowiednio przygotować do życia w
rodzinie, z drugiej ogromny smutek że trzeba się z nimi rozstać a z kolejnej
zaś paniczny lęk że trafią w złe ręce. Każdego przyszłego właściciela informuję
o wszystkim co związane z rasą i danym szczenięciem. Każdy wie, że może liczyć
na moją pomoc. Zapraszam do siebie jeszcze przed pojawieniem się szczeniąt, w
trakcie odchowywania miotu jak i później z dorosłym już psem. Każdy jest
serdecznie widziany w naszym domu. Każdy wie, że jak ma problem z wyjazdem na
wakacje może go zostawić u nas i to samo jeśli chcą się szczenięcia pozbyć mają
nas pierwszych o tym poinformować. Przyszli właściciele są poddawani selekcji i
każdy jeden jest dokładnie przepytany. Powtarzam do znudzenia, że nie są to psy
bez wad, że nie rodzą się takie jak w reklamach. Informuję, że są to duże psy
myśliwskie, które nie zdają sobie sprawy ze swojej wielkości i siły. Opowiadam
o ich zamiłowaniu do wody i błotka o tym ile czasu poświęcam na układanie,
socjalizacje i wymęczenie ich codziennie. Raczej staram się zniechęcić
właścicieli do kupna psa niż wciskać mu na siłę i wmawiać bajeczki jaka to
idealna rasa. Jeśli już zdają sobie z tego wszystkiego sprawę i w dalszym ciągu chcą
szczeniaka mam choć trochę więcej pewności, że są świadomi wyboru rasy i że nie
są to ludzi którzy myślą że kupują dla dziecka żywą maskotkę. Uświadamiam ich
również o obecnym prawie jeśli chodzi o rozmnażanie zwierząt, robię im wykład
na temat kastrowania i sterylizacji a także ujmuję w umowach karę za
niedotrzymanie umowy jeśli chodzi o kwestie zapewnienia psu podstawowych jego
potrzeb a także o kwestie rozmnażania ich poza Związkiem Kynologicznym.
Wybierając nazwę hodowli chciałam oddać charakter rasy. Stąd
nazwa LOYAL GOLD czyli ‘wierne złoto’. Myślę, że idealnie oddaje ono goldeny a
przy okazji mam nadzieję, że moje starania nie idą na marne i że szczenięta z
mojej hodowli faktycznie odpowiadają opisowi rasy zarówno z wyglądu jak i z
charakteru." Hodowla LOYAL GOLD
"Pani Marto,
Kiepski ze mnie pisarczyk i w ogóle nie pojmuję potrzeby tłumaczenia się
z faktu, że prowadzę hodowlę. Zawsze znajdą się ludzie, którzy będą
negować działania innych i „burzyć się”. Niech wstydzą się Ci, którzy
prowadzą hodowlę w sposób niewłaściwy i Ci którzy uogólniają robiąc
krzywdę dobrym hodowlom. To trochę tak, jakby powiedzieć „Polacy kradną”
( a przecież wielu tego nie robi)
Ja od zawsze kocham psy, a niestety wiele lat musiałem czekać na tego
pierwszego własnego psa.
Kilkanaście lat temu zakochałem się w springerach i tak już zostało do
dziś. Chociaż mam wrażenie, ze z każdym rokiem jest coraz gorzej.
Nie wyobrażam sobie życia bez psów u swojego boku. Moim marzeniem zawsze
były psy z wspaniałym charakterem, super temperamentem i zdrowe. I
dokładnie w takiej kolejności.
Myślę, że jest sporo ludzi, którzy podobnie jak ja, nie wyobrażają sobie
życia bez psa i chcieliby w swoim domu mieszkać z super psem, zawsze
wesołym i gotowym do zabawy. Właśnie dlatego, że tak bardzo kocham psy i
nigdy nie jest mi ich za dużo, dlatego że mieszkam na wsi i mam kilka
ha pola i własne stawy i dla takich ludzi, którzy nie wyobrażają sobie
życia bez psa, mam hodowlę."- hodowla Three Ponds Valley FCI
“Czas
bardzo szybko leci...
Nasz
Baster jest z nami już 5 miesięcy i nie wyobrażamy sobie życia bez niego. Synek
(bo tak często na niego mówię) zaaklimatyzował się u nas od samego początku. Jak
tylko wszedł na "salony" oznaczył w pośpiechu teren. Na początku próbował troszkę nami zawładnąć, ale szybko wyjaśniliśmy mu jak
funkcjonuje nasza rodzinka. Wojowaliśmy z miską, kośćmi, szczepieniami,
pierwszymi ząbkami. Jednak bardzo nam w tym pomogła babcia Beatka. Dzięki Jej
pomocy, a także dzięki poradom dziadka Piotra jakie usłyszeliśmy na samym
początku przygody wygraliśmy tą wojne. Basti wyrósł na mądrego, grzecznego
chłopca Uwielbia długie spacery po plaży, łąkach i lasach. Jest wielkim łasuchem
za odrobinę przyjemności zrobiłby wszystko. Uwielbia zabawy z dziewczynkami oraz
wyścigi z właścicielami . Mimo, że początki nie należały do najłatwiejszych
wiemy, że były to tylko Jego szczeniackie wybryki. Wiemy także, że teraz będzie
już tylko tak cudownie jak jest. Gdy tylko wracamy do domu Baster chce zalizać
nas na śmierć, jesteśmy do niego bardzo przywiązani. Wskoczylibyśmy w ogień za
naszym czworonożnym przyjacielem." Korespondencja do hodowli Animals Triumph
"18 listopada Marley skończył pół
roku, co oznacza, że łobuzuje u nas od ponad 4 miesięcy, i… nie zamienilibyśmy
tego czasu na żaden inny! Choć na początku zastanawialiśmy się czy damy radę
wziąć na siebie odpowiedzialność za Malucha w tej szalonej rzeczywistości, to
teraz wiem, że był to najpiękniejszy prezent ślubny jaki mogliśmy sobie sprawić
Oczywiście z inicjatywy mojego wspaniałego Męża Marley swoją radością
rozświetla nam każdy dzień . Dzięki niemu mamy czas żeby wyrwać się z codziennej
gonitwy, znaleźć czas na wspólne spacery i zabawy. Jest najgrzeczniejszym
szczeniakiem jakiego sobie można wyobrazić: jest niezwykle wdzięczny,
zrównoważony, nie niszczy, nie gryzie, zachowuje czystość, ślicznie się bawi, nie jest upierdliwy i super się zachowuje na
spacerach. Oczywiście nie zawsze się słucha, ale cały czas nad tym pracujemy
Podsumowując ten wspólnie spędzony czas możemy śmiało stwierdzić, że Marley jest
pełnym słodyczy zdobywcą serc wszystkich członków naszych rodzin i nie tylko…
jest po prostu psem idealnym i nie wyobrażamy już życia bez
niego.” Korespondencja do hodowli Animals Triumph
Dla wiarogodności wypowiedziały się także osoby, które są właścicielami
cudownych psów. Schroniskowych, pseudozwiązkowych oraz tych zakupionych w
hodowli ZKwP.
Co mówią właściciele o swoich psach adoptowanych ze schroniska? Czy życie z "adopciakiem" należy do łatwych czy wręcz przeciwnie?
"Jestem wolontariuszką w
schronisku od 4 lat, więc te tematy są mi bardzo dobrze znane. I mimo, że
zawsze bardzo promuje adopcje i uważam, że to niezwykle pozytywne działanie to
jednak nie uważam żeby kupno psa z hodowli (nie mówię o pseudo, tutaj jestem
bardzo przeciw) jest czymś złym. Zarzut, że w taki sposób kupuje się kota w
worku jest dla mnie po prostu śmieszny. Bo przecież co innego robimy podczas
adopcji?
Mojego psa poznałam w czerwcu 2013 roku, gdy trafił do schroniska z
powodu rzekomej śmierci właściciela. Już dwa tygodnie później został przeze
mnie zaadoptowany. Zdecydowałam się na to głównie dlatego, bo zupełnie sobie
nie radził w tej sytuacji (wiecznie szczekał, gryzł kraty i ocierał o nie
nosem) oraz był w kiepskim stanie (wychudzony, z wystającymi żebrami, z ranami
na nosie i wargach). Od początku bardzo go polubiłam. Niestety, bardzo szybko
zorientowałam się, że jego przeszłość musiała nie być usłana różami. Kazan-bo
tak go nazwałam- w domu bał się podniesionego głosu, szorstkiego tonu czy zbyt
gwałtownych ruchów. Momentalnie się kulił. Podczas schroniskowych spacerów
nigdy nie było takich sytuacji, problem ten ujawnił się dopiero po adopcji.
Dzisiaj już nie mamy z tym problemu chociaż przyznaję, że muszę kontrolować
swoje emocje i dużo czasu spędziłam na nauce jak JA powinnam się zachowywać.
Kolejnym problemem była agresja w stosunku do innych psów. Kazan się ich
wyraźnie bał i dużo czasu spędziłam na przekonywaniu go do tego, że tak
naprawdę nie ma czego. Efekt był, ale bardzo krótkotrwały, bo po pewnym czasie
rzucił się na niego pies i lęk powrócił.... Do dzisiaj mam psa reagującego
agresją w stosunku do innych psów ponieważ się ich zwyczajnie boi.
Ostatnim (i najbardziej uciążliwym) problemem jest lęk separacyjny. Kazan
najchętniej nie opuszczałby mnie na krok (i z wzajemnością). Jego zostawanie w
domu graniczy z horrorem, pod tym względem nie ma do mnie kompletnie zaufania.
Wzrok mówiący ,,ona nie wróci, nie ma opcji" towarzyszy mi każdego dnia. A
jak miałam to sprawdzić w schronisku? Pewne oznaki może i były, ale powiedzmy
sobie szczerze- każdy pies jest tam nieszczęśliwy. Po konsultacji z
behawiorystą uzgodniliśmy, że konieczne będzie leczenie tego lęku
farmakologicznie. Ale czy wszyscy adoptujący zdecydowaliby się na inwestowanie
w ,,zwykłego psa" tyle czasu, pieniędzy i pracy?" Ewa i Kazan
"My mamy schroniskowego psiaka ogólnie większych problemów nie było. Jest u nas 2 lata i ciągle uczymy się czegoś nowego
na początku uczyliśmy się ufać sobie nawzajem, podstawowego
posłuszeństwa (uczymy się do tej pory). Pojawiała się lekka agresja
(gdy się czegoś wystraszył najczęściej), ale kastracja i czas zrobiły
swoje." Paulina i Max
"Moim problemem była przede
wszystkim agresja w obronie zasobów, doświadczyłam tego z Knarą. Ze
statystyk zagranicznych, które (niestety na małą skalę, więc nie są
super wiarygodne) potwierdziły mi się w mgr na próbce polskiej, wynika,
że to największy problem psów po przejściu przez schronisko... Prawie
rok zajęła też praca nad kontrolowaniem przez sukę emocji, które
sięgały zenitu w każdej nowej sytuacji i oznaczały dla niej wielką
ekscytację i pobudzenie, a dla mnie wysłuchiwanie niekończącego się
jazgotu." Magda i Knara
"Juna
została adoptowana jako 8-miesięczne szczenię. Od poczatku bala się
krzyków, gwałtownych ruchów. I do dziś się boi (teraz ma 8 lat). Nie
lubi jak ktokolwiek cos robi przy jej tylnej części ciała (a trzymanie
ogona powoduje ucieczkę strach panikę). Pozwala się bezstresowo czesac
tylko mojemu tacie. Charakter ma trochę koci (jest mixem huskiego) nie
udało się kompletnie nauczyć nie uciekania na spacerze. Więc cale życie
chodzi na smyczy
Pozwala sobie zabrać kość surową z pyska albo miskę. Jednak mama boi się to zrobić ( )
Nie przepada za szelkami wkładanymi przez łapy ani za guardami. Woli norweskie i akceptuje sledy.
W domu nic nie niszczy, nie szczeka ,nie wyje." Karolina i Juna
"Adoptowałam
Mufiego ze Schroniska dla zwierząt ‘’Azorki” w Gorzowie Wielkopolskim
jako niespełna rocznego psa. Był bardzo wystraszony a nawet przerażony.
Może właśnie to, skłoniło mnie do tego aby go adoptować. Jego sierść
była matowa i skołtuniona a kości można było bez problemu policzyć. Mufi
od początku wykazywał lęk przed ludźmi i innymi przedmiotami typu
miotła czy odkurzacz. Lecz szybko zdał sobie sprawę z tego, że nie
zrobimy mu krzywdy ( przy pomocy smakołyków ). Za każdy najdrobniejszy
krok czy próbę przełamania strachu dostawał smaczki. Doszło do momentu
że stał się psiakiem rozpieszczonym i otyłym. Zostaliśmy zmobilizowani i
udaliśmy się na szkolenie z Pavlem Markuskiem który dał nam porządnego
kopa do zmian. Mufi schudł, stał się aktywniejszy. Umie takie komendy
jak siad, leżeć, łapa ( jedna, druga ), piątka, głos, akuku ( siadanie
między nogami ) i wstań. Nauczył się również chodzenia bez smyczy.
Odbyliśmy kolejne szkolenie z Magdą Bartoszewską. Jesteśmy w trakcie
ćwiczenia kontaktu wzrokowego, równania i przechodzenia z komendy na
gest na komendę słowną. Nigdy nie miał problemów z innymi zwierzętami
bez różnicy na płeć. Jest delikatny w stosunku do gryzoni czy też ras
miniaturowych. Mufi nadal jest lękliwym psem. Boi się obcych,
nieznanych miejsc, czy głośnych dźwięków. Jednak widzę że bardzo się
stara i z każdą naszą przygodą staje się pewniejszy siebie." Ola i Mufi
A jak to jest z psami z pseudohodowli? Wychodzi na to, że sam zakup to decyzja o dużych wydatkach, problemach socjalnych i zdrowotnych.
"Luna- kupiona z ogłoszenia w internecie, przyjechała
do mnie w wieku 7 tygodni. największy problem jaki był od samego
początku wynikający wg mnie z braku socjalizacji z innymi psami w
miejscu jej urodzenia to paniczny lęk przed istotami własnego gatunku. Nie był to strach na zasadzie podkulonego ogonka czy nawet przypadnięcia
do ziemi. To była panika, miotanie się na smyczy na widok innego- nawet
małego psa i przeraźliwy pisk jakby ja ktoś katował czy obdzierał ze
skóry właśnie... Już w wieku 3 mies trafiła na szkolenie i od tego
momentu przez ponad pól roku co najmniej 4x w tygodniu byłam niejako
"zmuszona" jeździć z nią na wybiegi w celu pokonania lęku w stosunku do
psów. Poza tym pierwsze 2 lata były udręka, pies potrafił ugryźć mnie
bez ostrzeżenia i bez jakiegoś konkretnego powodu (np. w chwili gdy
chciałam ją pogłaskać/dotknąć/złapać), jest psem który jeśli tylko by
jej na to pozwolić sterroryzowałby dom, bardzo zaborcza, pilnująca. nie
przepada za fizycznymi manipulacjami przy swoim ciele. Do tego ma wadę
zgryzu( przodozgryz) i prawdopodobnie genetycznie przekazane problemy z
kolanami." Weronika i Luna
"Lady trafiła do mnie jako roczny pies z ogłoszenia w
internecie. Wzięłam ją od ludzi którzy kupili ją wcześniej za 500 zł ,
ale zaczęła chorować i sprawiać problemy więc się jej pozbyli. Ma
ogromne braki socjalizacyjne z dzieciństwa a mianowicie panicznie boi
się wielu rzeczy np. odkurzacza, worków na śmieci,suszarki do włosów
itp. oraz histeryzuje na widok komunikacji miejskiej, kotów,ptaków
czasem innych psów. Po ponad roku spędzonym u mnie i wielu próbach
szkolenia jest już znacznie lepiej ale jeszcze wiele brakuje do ideału.
Problemów zdrowotnych było co niemiara. Zaczęło się od alergii
pokarmowej objawiającej się częstymi biegunkami i wymiotami. Lady nie
mogła jeść prawie nic, jedynie karmę weterynaryjną przeznaczoną dla psów
z chorym przewodem pokarmowym. Po pół roku stosowania dobrej karmy
objawy na szczęście prawie zniknęły ale żeby było okay musimy stosować
ją nadal . Następnie okazało się , że moja „cocker spanielka” ma również
chore stawy . W lewym tylnym stawie biodrowym dysplazja , prawy
biodrowy jest nadwichnięty. Nie mogę jej przeciążać , muszę uważać żeby
za bardzo nie szalała lecz jak to zrobić skoro to młody pies pełen
energii i najzwyczajniej w świecie musi się wyszaleć co kończy się
czasem niestety kulawiznami . Jakby tego było mało bardzo obniżona
odporność organizmu, łapała wiecznie wszystkie możliwe choroby. U
weterynarzy bywałam regularnie raz w miesiącu. Do tego doszła jeszcze
ciąża urojona w wyniku czego zbierało się mleko i pojawiły się stany
zapalne. Suczka została już wysterylizowana więc ten problem już na
szczęście zniknie. Jest to kochana suczka o wspaniałym charakterze ,
skora do współpracy lecz brak odpowiedniej socjalizacji w dzieciństwie
czasem utrudnia nam codziennie życie. Choroby i wieczne wizyty u
weterynarzy nie są również niczym przyjemnym dla mnie ani dla Lady .
Szkoda niewinnego psiaka , że tak się męczy i musi przez to wszystko
przechodzić , a jest to spowodowane bezmyślnością niektórych ludzi." Karolina i Lady
Do szczęścia brakuje nam jedynie wypowiedzi właścicieli psów pochodzących z legalnych hodowli działających pod patronatem ZKwP i wydających metryki FCI.
"To była dużo bardziej przemyślana decyzja, chciałam
psa do sportu, z takimi predyspozycjami aby zarówno fizycznie jak i
psychicznie sprostała moim wymaganiom. nie zależało mi na psie z super
eksterierem by lśnił na ringach wystawowych, a na psie bardziej
oddającym "workingowe" cechy rasy, stąd decyzja właśnie o kupnie psa po
sportowej matce i pracującym przy zwierzętach ojcu, z możliwością
poznania jej przodków i dowiedzenia się jakie cechy są przekazywane z
pokolenia na pokolenie. Mam to co chciałam, dostałam szczeniaczka dla
którego przy 1 kontakcie ze mną nie było problemu z zabawa, był tak
zsocjalizowany ze nie było problemem pójścia z maluchem w tłum ludzi do
centrum miasta, wracałyśmy pociągiem, tramwajem i samochodem i
szczeniaczek był totalnie wyluzowany. Szczeniak który do mnie trafił
absolutnie nie bał się żadnego nowo poznanego psa, osoby czy przedmiotu,
był ciekawski i chętny do poznawania otoczenia. z czasem wyrósł ze
szczeniaka dorosły pies, ze zdrowymi łokciami i biodrami ( owczarki maja
duży problem z dysplazja!), chętny do pracy, super spełniający się w
sportach jak i pasieniu do czego rasa została stworzona! Pies
nieagresywny, zdrowy, z cechami reprezentującymi jej przodków. Do tego
mam pewność ze nie zachoruje na część chorób do których rasa jest
predysponowana, a mogą być przenoszone genetycznie ze względu, ze
rodzice są wolni od tych chorób. Wraz z psem dostałam cały segregator
badań, osiągnięć, skanów od hodowcy, mam umowę z nim podpisana, mam
pewność ze w razie problemu jest w stanie coś doradzić. I żyje mi się z
nią dużo łatwiej niż z Luna." Weronika i Volta
"Zanim postanowiłam
kupić psa danej rasy długo interesowałam się jej przedstawicielami.
Szukałam informacji w internecie, czytałam wzorzec, chodziłam na wystawy
gdzie prowadziłam długie rozmowy zarówno z hodowcami, jak i zwykłymi
właścicielami przedstawicieli rasy. Decyzja była zdecydowanie
przemyślana, znałam potencjalne zalety i wady springerów (dodatkowo
zbierałam informacje do pisania pracy inżynierskiej na temat tej rasy,
pogłębiając tym samym swoją wiedzę). Wybór hodowli też nie był
przypadkowy. Wiedziałam, że hodowczyni kładzie nacisk na zdrowie psów,
wykonuje wszelkie niezbędna badania oraz dodatkowe badania genetyczne
wykluczające potencjalne choroby występujące w rasie, prawidłowy
eksterier i zgodność ze wzorcem, a krycia są przemyślane - często
zagraniczne - co wpływa na zwiększanie puli genetycznej. Z hodowcą przed
zakupem malucha miałam kontakt mailowy, później było spotkanie w
warszawskim mieszkaniu i w czasie wystawy. W czasie tych rozmów
hodowczyni przedstawiła mi zalety i wady rasy, dokładnie opisała mi
charakter i cechy psów, które miały zostać rodzicami mojego malucha, a
także starała się uzyskać informację o mnie i moich planach wobec
szczeniaka pochodzącego z jej hodowli. Odkąd Jolka u mnie zamieszkała
miałam bardzo dobry kontakt z hodowczynią. Przez pierwszy rok życia psa
śmiało zwracałam się do hodowcy ze wszystkimi pytaniami, wątpliwościami i
problemami. Zawsze mogłam liczyć na radę. Zgodność Jolki ze wzorcem pod
względem eksterieru jest pełna, o czym mogą świadczyć liczne doskonałe
oceny z wystaw. Nieliczne wady mieściły się w zakresie odstępstw
wzorcowych. Jej charakter jest zgodny z opisem, nawet lepszy. Liczyłam
się z tym co otrzymam. Znałam wszelkie wady charakteru danej rasy i od
najmłodszego szczenięcia wiedziałam czego powinnam wymagać od malucha,
jakie cechy wzmacniać szkoleniami, a jakie potencjalne wady eliminować.
Niestety Jolka miała ropomacicze, co nie jest chorobą genetyczną –
dziedziczną. Nie mam o to pretensji do hodowcy, bo takie sytuacje mogą
mieć miejsce w każdym momencie życia suki. Ciągle mogłam liczyć na
wsparcie hodowcy i dobre słowo.
Ważne, ze kupując psa z
prawdziwej hodowli płacisz nie tylko za szczeniaka, którego możesz mieć
za darmo ze schroniska, czy mniejsze pieniądze z pseudohodowli, tylko
właśnie potencjalne cechy charakteru danej rasy, konkretny eksterier,
prawdziwą piecze nad matka szczeniąt i szczeniętami od krycia (które tez
winno być przemyślane) do wydania szczeniąt i za zainteresowanie
hodowcy praktycznie do śmierci tego psa.
I wiadomo hodowle hodowlom nierówne. Pozostaje jeszcze kwestia dobrego wyboru." Asia i Jolka
Jak wiadomo każdy zawsze będzie bronił swoich racji i nie każdy ujawni co dzieje się za drzwiami jego domu. W ZKwP jest wielu nieuczciwych hodowców, którzy żerują na psim bądź ludzkim nieszczęściu ale żaden się do tego nie przyzna. Czas pomyśleć o zaostrzeniu regulaminu, częstszych kontrolach i w niektórych przypadkach sensu hodowli. Zbyt często hodowla idzie nie w tym kierunku, w którym powinna. Pamiętajmy o tym, że ma być to PASJA, w którą MY inwestujemy, a nie pasja która nas utrzymuje. Każde oszukiwanie innych zaczyna się od oszukiwania siebie samego.
KAŻDY Z WAS MOŻE BYĆ WSPÓŁTWÓRCĄ TEGO POSTA.
Jeśli chcesz aby Twoja wypowiedź znalazła się tutaj, napisz do mnie, e-mail: pecakmarta0@gmail.com, Funpage
Tayla-No-Limit-Lordsett-English-Springer-Spaniel